Parafia Rzymskokatolicka Św. Maksymiliana Marii Kolbego
os. Tysiąclecia 86, 31-610 Kraków Telefon kancelaria (g.8-9,16-18): 12 648 17 28
Telefon do księdza pełniącego dyżur: 608 124 739
www.mistrzejowice.net e-mail: parafia.mistrzejowice@wp.pl
Nr konta bankowego: PKO BP II oddział Kraków 02 1020 2906 0000 1402 0114 5333
Świadectwa
Jakim człowiekiem był Ksiądz Prałat?
z takim pytaniem zwróciliśmy się do Księdza Proboszcza Józefa Łuszczka
Bardzo trudno jest wyczerpująco odpowiedzieć na to pytanie. Z Księdzem Prałatem zetknąłem się bliżej dopiero w Mistrzejowicach. Bardzo często przyjeżdżał do Mistrzejowic, aby wspierać Księdza Józefa Kurzeję, pierwszego duszpasterza tej części Nowej Huty, mądrą radą i chronić swoim autorytetem przed różnego rodzaju naciskami ówczesnych władz, chcących za wszelką cenę zmusić księdza Kurzeję do zrezygnowania z pracy duszpasterskiej w Mistrzejowicach. Mądra rada i bliska obecność Księdza Prałata pomogły księdzu Kurzeji przetrwać najtrudniejsze chwile, gdy ważyły się losy duszpasterstwa przy "Zielonej Budce". Wadze posunęły się nawet do szantażu, że cofną dane wcześniej zezwolenia na budowy innych kościołów, jeśli ksiądz Kurzeja nie odstąpi od pracy duszpasterskiej w Mistrzejowicach. Ksiądz Prałat jest autorem samego pomysłu na punkt katechetyczny z kaplicą, a także planu kościoła na pięcioboku z przylegającą do kościoła plebanią. Ksiądz Prałat często odwiedzał Mistrzejowice, ciesząc się, że budowa punktu katechetycznego szybko postępuje. Po ukończeniu budowy Ksiądz Prałat przeniósł Najświętszy Sakrament, w uroczystej procesji ze świecami, z „Zielonej Budki" do kaplicy przy punkcie katechetycznym. Miało to miejsce wieczorem, w sobotę, przed pierwszą Niedzielą Adwentu 1 XII 1973 roku.
Już wówczas stwierdziłem, jak ogromnie Ksiądz Prałat troszczył się o sprawy diecezji i naszej parafii. Św. Augustyn w jednej z homilii mówił: ".... taki jest każdy człowiek,
jaka jest jego miłość”
O Księdzu Prałacie można powiedzieć właśnie tak: cechowała go ogromna miłość do Boga, umiłowanie Ojczyzny, Kościoła, Parafii, otwarcie na różne formy duszpasterstwa, jednak przy założeniu, że tradycyjne (katecheza, ambona, konfesjonał) należy jak najlepiej wypełnić, następnie ogromna dyscyplina wewnętrzna, duch umartwienia. Ksiądz Prałat był człowiekiem szalenie uporządkowanym, o bogatym życiu wewnętrznym. Był człowiekiem ogromnej wiedzy prawniczej i teologicznej. Interesował się literaturą (szczególnie bliski był mu Sienkiewicz), poezją, sztuką, także astronomią. Dobrze znał łacinę klasyczną. Częsta, niemal codzienna lektura Biblii i szukanie w Niej odpowiedzi na istotne dla człowieka pytania o sens życia. Wiązał swoje życie z Ewangelią. Cechował Księdza Prałata staranny dobór lektury. Sięgał po to co ubogaca, uczy i rozwija. Jako jeden z niewielu dokładnie przestudiował wszystkie encykliki Ojca św. i inne dokumenty papieskie.
Darzył ogromnym szacunkiem Ojca św. Gdy jednego roku Ojciec św. telefonicznie składał życzenia imieninowe Księdzu Prałatowi, słuchał słów Papieża klęcząc.
Dokładnie przestudiował nowy „Katechizm Kościoła Katolickiego". Kiedyś była taka zabawna sytuacja w zakrystii. Lektorzy i ministranci coś pomylili. Na drugi dzień Ksiądz Prałat przyniósł Katechizm i przeczytał im odpowiedni akapit z Katechizmu, którego uważnie wysłuchali lektorzy wraz ze swoim Moderatorem. Ksiądz Prałat uczył nas wszystkich czci dla Eucharystii. Sam do Niej długo się przygotowywał, sprawował Ją z wielkim wewnętrznym zaangażowaniem i odprawiał długie dziękczynienie. Tę postawę Księdza Prałata bardzo pięknie zauważyli ministranci i lektorzy żegnając Księdza Prałata w dniu pogrzebu.
Starzenie się i postępujące ogranicza nie swobody poruszania się traktował jako naturalny proces zbliżania się ku śmierci. Poczucie humoru nigdy go nie opuszczało. Potrafił żartować również z własnej niesprawności. Gdy znajomi lekarze mówili mu, że operacja jest jedynym sposobem uratowania życia i spodziewają się raczej wyniku pozytywnego, przymałym ryzyku negatywnym, wieczorem Ksiądz Prałat referując te rozmowę, mówił z uśmiechem: „Mam nadzieję, że wynik operacji będzie dla mnie pozytywny, to znaczy, że odejdę do Pana, ale może się też zdarzyć, że wynik będzie negatywny, to znaczy, że będę skazany na dalsze
życie". Tak może mówić tylko człowiek, który jest przygotowany na spotkanie z Bogiem.
życie". Tak może mówić tylko człowiek, który jest przygotowany na spotkanie z Bogiem.
Jeszcze w Dniu Zadusznym – 2 listopada 1995 – wczesnym rankiem oprawił trzy Msze św. Trwało to bardzo długo, prawie dwie godziny. Po ich zakończeniu był bardzo pogodny, niemal radosny. „Na mnie już czas, jedźmy" - powiedział, jakby wiedząc, że było to ostatnie spotkanie z TAJEMNICĄ, że wnet zasłona opadnie i wejdzie do wieczności w ramiona kochającego Ojca.
Ks. Proboszcz Józef Łuszczek
Podziękowania skierowane do Zmarłego w obrzędzie ostatniego pożegnania
Ukochany Księże Prałacie
Kiedy Twoje stopy stanęły na tym skrawku ziemi, aby budować tę wspaniałą świątynię, a nade wszystko tworzyć tę Bożą Rodzinę, nas, dzieci tej parafii, na świecie jeszcze nie było. A jednak o nas myślałeś wznosząc ten kościół. To dzięki Tobie mamy gdzie z Bogiem się spotykać. W imieniu wszystkich dzieci dziękuję Ci za ten drogocenny, zbawczy dar. Jako ministrant, w imieniu wszystkich małych sług Ołtarza, pragnę Ciebie dziś zapytać, Księże Prałacie, kto teraz będzie do nas mówił przed Mszą Św.: podaj modlitwę, przybliżcie się, złóżcie ręce, mówcie głośno i wyraźnie, chodźmy zgodnie.
Za tę piękną lekcję uczestnictwa we Mszy św. i służby jesteśmy Ci bardzo wdzięczni. Niech Bóg Twoją wzorową służbę wynagrodzi wiecznym szczęściem.
Ministrant
Drogi Księże Prałacie
Cóż możemy powiedzieć my, lektorzy, z których wielu jeszcze nie było na świecie, kiedy Ty podejmowałeś pracę w naszej parafii. Znamy tylko krótki fragment Twojego jakże owocnego życia kapłańskiego, a przecież byłeś dla nas wzorem. Wzorem, jak można uczestniczyć pięknie w Eucharystii. Twoje sprawowanie Mszy Św. nigdy nie było pospieszne. Każdy gest i każde słowo były dla nas świadectwem Twojej, jakże wielkiej wiary i miłości do Boga. Dzisiaj, żegnając się z Tobą zastanawiamy się, jak to będzie, kiedy już nie będziemy mogli Ci służyć ramieniem przy wchodzeniu do Ołtarza, kiedy już nigdy nie usłyszymy Twoich słów, by czytać wyraźnie i zrozumiale, by czynić Liturgię piękniejszą. Już nigdy nie usłyszymy Twych słów; Idź w pokoju. Żegnając Ciebie pragniemy, Cię zapewnić o naszej modlitwie i chcemy też zapewnić, że na długo pozostaniesz w naszych sercach.
Lektor
Czcigodny i Ukochany Księże Prałacie
W imieniu mistrzejowickich rodzin dziękujemy dziś za Twoją obecność wśród nas. Byłeś jak dobry ojciec pomocą ks. Józefowi Kurzeji przy początkach tworzenia i budowy naszej parafii i tej świątyń ii. A kiedy On złożył swoje młode życie za to dzieło, przejąłeś i prowadziłeś je dalej, wiedząc, jak ważny jest. dom dla każdego człowieka, a Dom Boży w szczególności. Jakże gorąco za ten trud dziś dziękujemy. Twoją dobroć i serce najpełniej odczuliśmy w posłudze kapłańskiej. Twoja stała obecność przy Ołtarzu i w konfesjonale była dla nas świadectwem wiary i oddania Bogu i całej naszej parafii. W każdą środę, w czasie Nowenny do Matki Bożej Pomocy Nieustającej wychylałeś się z konfesjonału, aby razem z nami patrzeć w jej Oblicze i zanosić modły o wsłuchanie naszych próśb. A kiedy w czwartek na Mszy św. o godzinie 1 cS-tej dotarła do nas wiadomość, że Bóg powołał Cię do Siebie, w naszych sercach pojawiły się łzy. Łzy żalu, że oto utraciliśmy kogoś bardzo kochanego, ukochanego kapłana, Ojca naszej mistrzejowiekiej wspólnoty. Łzy te były również łzami wdzięczności, szczególnie, kiedy całowaliśmy stułę w Twoim konfesjonale, dziękując za te wszystkie powroty do Boga, które dokonały się przez Twoje ręce i Twoje serce. Chciałeś, byśmy żyli w wolnej i dostatniej Ojczyźnie, zanosząc na każdej Mszy św. modlitwę w jej intencji.
Czcigodny i Ukochany Księże Prałacie
Ufamy, że Twoja misja w naszej parafii nie zakończyła się, ale zaczęła przed Obliczem Pana. Wstawiaj się nadal za nami, aby nasze rodziny i cała Polska wytrwał)'w wierze. Prosimy Boga za Ciebie, bo tylko On wie, ilu z nas zawdzięcza Ci, Księże Mikołaju, swoją wiarę i to, że dziś jest w Kościele, dzięki Twojej modlitwie, Twojej posłudze kapłańskiej, Twojemu cierpieniu, które z taką pokorą i cierpliwością znosiłeś.
Głęboko wzruszeni wołamy do Boga: Dobry Jezu, a Nasz Panie, daj Mu wieczne spoczywanie.
Ojciec rodziny
Nie cały odszedłem
W niedzielę, 12 listopada 1995 r. pożegnaliśmy śp. ks. Prałata Mikołaja Kuczkowskiego.
Odszedł Człowiek sercem i duchem związany z Mistrzejowicami, mieszkańcami tej dzielnicy, miastem. Człowiek, który w najtrudniejszych czasach Polski powojennej sprawował funkcję Kanclerza Kurii Metropolitarnej w Krakowie, służył swoimi radami, swoją postawą i osobą m.in. Karolowi Kardynałowi Wojtyle — późniejszemu Papieżowi.
Przez ponad 10 lat byłem ministrantem, lektorem, potem animatorem w Oazie w Mistrzejowicach. Miałem możliwość częstego spotykania się z ks. Proboszczem Mikołajem — czasem rozmawialiśmy. Był Człowiekiem innym od pozostałych księży, którzy pracowali u nas w Parafii. Ale jednocześnie emanowała z niego jakaś dziwna energia, siła, coś co trudno opisać słowami. Był surowy dla siebie, konsekwentny w swojej pracy, podobnie wymagał od innych. Uczył szacunku i poszanowania siebie i innych. Wiele razy doświadczyłem tych lekcji, ale była to nauka bardzo cenna na przyszłość. Nigdy nie dał poznać po sobie ciężaru obowiązków, które nosił na swoich barkach. Nie musiał mówić nic, jego poświęcenie i pracę było widać.
Jako bardzo młody człowiek nie zawsze potrafiłem zrozumieć ks. Proboszcza. Nie pamiętam też przypadku, by w tamtym okresie próbował narzucić swoją wolę. Był Osobą wyznającą, iż jest czas na pracę i odpoczynek.
Przychodzą mi na myśl tamte dni, kiedy jako animatorzy oazy zaproponowaliśmy w „Starej Kaplicy" organizację balu Andrzejkowego, czy później Sylwestra. Nie wiedzieliśmy, jakie stanowisko zajmie ks. Proboszcz. Po pierwszej zabawie było już wiadomo, że będzie pozwolenie na następne. Tak było przez wiele lat.
Obdarzony był charyzmą, którą zaraził wielu z nas.
Kościół to nie tylko modlitwa, ale też umiejętność poznania i odnalezienia siebie.
Dzisiaj przywoływanie atmosfery z tamtych lat ma inny wydźwięk, ale było to coś co łączyło nas — młodych. Takich przykładów można by przytoczyć jeszcze wiele.
Odszedł Człowiek, ale zostawił dla nas owoc swojego życia — Kościół Mistrzejowicki, z którego jesteśmy dumni, odszedł Kapłan, ale pozostawił obraz prawdziwego Katolika, Człowieka.
Odszedł od nas, choć dalej pamięć o Nim pozostaje na długo wśród nas.
Odszedłeś, ale echo Twojego głosu jeszcze brzmi w murach tej Świątyni.
Marek Hareńczyk Kronika Mistrzejowcka 3(3) Rok I listopad 1995
Wspomnienie śmierci i pogrzebu Ks. Prałata Mikołaja Kuczkowskiego
Dnia 9 XI 1995 r.
Dzisiaj zmarł Ks. Prałat Mikołaj Kuczkowski, były kanclerz kurii przy Ks. Kardynale Karolu Wojtyle, drugi proboszcz mistrzejowickiej parafii, gorliwy kapłan, szlachetny i bardzo mądry człowiek. Miał 85 lat. Umarł po operacji. Był sprawny umysłowo do ostatniej chwili życia. Miał słabe serce, złe krążenie. Po operacji obudził się, mówił i nawet zażartował. Ks. Józef Łuszczek i siostra Helena mieli szczęście widzieć Go w momencie przewożenia na salę pooperacyjną. Ja dowiedziałam się już tylko o śmierci. W przyszłym tygodniu miałam iść do Niego, żeby omówić sprawę, na załatwieniu której bardzo Mu zależało.
Mam od Niego krzyż, który mi dał w tym momencie, kiedy rozpoczynałam pracę w nowym miejscu. Krzyż jest na honorowym miejscu w moim domu.
Pogrzeb – niedziela dn.12.XI.1995r. (zakończenie Misji św. w naszej parafii)
Ks. Prałat został pochowany, zgodnie ze swoim życzeniem, w trumnie z desek szalunkowych, które zostały po budowie naszego kościoła. Pochowaliśmy Go w niedzielę, na zakończenie Misji świętych. W sobotę o godz.14.00 odbył się import do kościoła. Leżał do tej pory w kaplicy św. Maksymiliana. Bardzo był zmieniony. Na rękach miał owinięty różaniec. Wiele ludzi gromadziło się wokół trumny i czuwało w modlitewnym skupieniu. Rano w sobotę o godz. 9.00, w związku z Jego śmiercią, jako członka Kapituły, dzwonił Dzwon Zygmunta. Miał prawo być pochowany na Wawelu. On sam wybrał na miejsce swojego spoczynku po śmierci nasz kościół. I dobrze, bo bliżej nam do Niego.
Na pogrzebie był ks. prałat Stanisław Dziwisz, który specjalnie na tę smutną uroczystość przyleciał z Rzymu, aby pożegnać Go również w imieniu Papieża Jana Pawła II (na pogrzebie odczytał list Ojca Świętego). Było wielu biskupów krakowskich, m.in. Bp Szkodoń, Bp Pieronek, około 60 księży, dużo zakonnic i bardzo, bardzo wiele wiernych.
Na ostatnie pożegnanie kupiłam Ks. Prałatowi wiązankę z 5 kalii. Było mi miło, gdy ktoś podaną przeze mnie wiązankę położył na samym brzegu posadzki, bezpośrednio nad wejściem do krypty, jeszcze zanim wniesiono trumnę. Symbolicznie powitałam Go w ten sposób w krypcie - sama byłam daleko, bo nie przecisnęłam się przez tłum. Towarzyszyłam ceremonii wnoszenia trumny do krypty tylko wzrokiem.
Dzisiaj wiem, że On się za nas dużo modlił – przecież przez tyle lat byliśmy Jemu powierzonymi owieczkami, które, tak jak mógł najlepiej, prowadził do nieba.
Święty człowiek. Z własnego wyboru i z potrzeby serca wziął, po śmierci ks. kan. Józefa Kurzeji, na swoje barki cały, ogromny trud budowy naszego kościoła i było Mu dane dokończyć to trudne dzieło. Serce miał wypełnione Bogiem. Cierpiał cichutko. Przecież musiał bardzo cierpieć - wielu z nas widziało, że źle wygląda, martwiliśmy się. Rozmawiał czasem dziwnie, jakby z wysiłkiem - teraz domyślam się, że w tym momencie mógł mieć atak bólu. Sam cierpiący, koncentrował się zawsze na swoim rozmówcy, aby jemu pomóc rozwiązać jakiś problem, albo ulżyć w cierpieniu.
Pan Bóg dał Mu, że doczekał się pięknie odmalowanego kościoła, Misji Świętych i Jego pogrzeb odbył się w tym właśnie momencie, kiedy to skutecznie, ze względu na Misje, zaprosił na ten dzień wszystkich księży, pracujących od początku istnienia naszej parafii oraz ogromną rzeszę parafian, którzy przyjęli w Jego intencji Komunię Świętą.
Był przez 25 lat związany z naszą parafią, bo od tylu lat ta parafia wtedy istniała. Od samego początku pomagał przecież ks. kan. Józefowi Kurzeji, którego bardzo umiłował. Sarkofag ks. prałata Mikołaja Kuczkowskiego znajduje się tuż obok sarkofagu Sługi Bożego ks. kan. Józefa Kurzeji. Myślę, że Miłość do Chrystusa, która kiedyś połączyła drogi życia tych dwóch Kapłanów na Ziemi, łączy ich teraz w sposób doskonały w Niebie.
Barbara Frydel
Wizyty: 3283244
Wizyty dzisiaj: 86
Osób on-line: 59
Strona działa od 1 X 2009 r.
Wizyty dzisiaj: 86
Osób on-line: 59
Strona działa od 1 X 2009 r.